09-09-2010 22:53
Powrót do korzeni
Odsłony: 0
Wpadłem w rutynę. A to niedobrze.
Jak już gracze będą mieli czas, zacznę prowadzić nową kampanię, i fajnie. Będzie to kampania Savage Worlds w quasi-cyberpunkowym settingu. O tym kiedyś opowiem, ale nie dziś, bo to nie na temat. To będzie coś nowego, ale do wyrwania z rutyny nie wystarczy. Bo jednak pasuje do mojego zwykłego stylu prowadzenia i aspiracji.
Nie, plan na wyjście z erpegowego zapowietrzenia jest inny i mam go dzisiaj. Zbieram grupę ludzi, którzy w miarę możliwości nie mieli styczności z erpegami (znajomych mojej dziewczyny - od niej zacząłem jako osoby nr 1) i prowadzę sesję, a jak się uda - kampanię starego Maga (choć pewnie na nowej mechanice, ale to mało ważne). I wracam do tego, co robiłem jako nastolatek, tak grając jak i prowadząc. Atmosfera. Świeczki. Tajemniczość. Nieironiczne pójście w zajebistą historię z ludźmi, którym o historię będzie chodzić, bo nie mają przyzwyczajeń kostkomioctwa i optymalizowania postaci. Zamiast skądinąd sympatycznych planów odnośnie eksperymentów formalnych, udziwnień, urozmaiceń będę prowadził po prostu, z przekonaniem, bezpośrednio, podniecając się magią erpegowania i przede wszystkim ciesząc się (jak Bóg da) radością graczy. Bo pamiętam, jakie fajne były moje pierwsze i najgłupsze sesje erpegowe w gimnazjum.
Będę prowadzić bez przesadnej analizy i rozkminiania, bez wchodzenia na poziom meta, na analizę, wywalając to, co wiem i co umiem i skupiając się na samym procesie. A to, jeśli wierzyć wielu tak zachodnim, jak i wschodnim filozofiom, dobra droga do mądrości.
Nie uda mi się, nie przy mojej osobowości. Ale jestem ciekaw co z tego wyniknie, więc czytających tę notkę proszę o trzymanie kciuków.
...tak się zastanawiam - czy czerwone wino pasuje do Maga?
Jak już gracze będą mieli czas, zacznę prowadzić nową kampanię, i fajnie. Będzie to kampania Savage Worlds w quasi-cyberpunkowym settingu. O tym kiedyś opowiem, ale nie dziś, bo to nie na temat. To będzie coś nowego, ale do wyrwania z rutyny nie wystarczy. Bo jednak pasuje do mojego zwykłego stylu prowadzenia i aspiracji.
Nie, plan na wyjście z erpegowego zapowietrzenia jest inny i mam go dzisiaj. Zbieram grupę ludzi, którzy w miarę możliwości nie mieli styczności z erpegami (znajomych mojej dziewczyny - od niej zacząłem jako osoby nr 1) i prowadzę sesję, a jak się uda - kampanię starego Maga (choć pewnie na nowej mechanice, ale to mało ważne). I wracam do tego, co robiłem jako nastolatek, tak grając jak i prowadząc. Atmosfera. Świeczki. Tajemniczość. Nieironiczne pójście w zajebistą historię z ludźmi, którym o historię będzie chodzić, bo nie mają przyzwyczajeń kostkomioctwa i optymalizowania postaci. Zamiast skądinąd sympatycznych planów odnośnie eksperymentów formalnych, udziwnień, urozmaiceń będę prowadził po prostu, z przekonaniem, bezpośrednio, podniecając się magią erpegowania i przede wszystkim ciesząc się (jak Bóg da) radością graczy. Bo pamiętam, jakie fajne były moje pierwsze i najgłupsze sesje erpegowe w gimnazjum.
Będę prowadzić bez przesadnej analizy i rozkminiania, bez wchodzenia na poziom meta, na analizę, wywalając to, co wiem i co umiem i skupiając się na samym procesie. A to, jeśli wierzyć wielu tak zachodnim, jak i wschodnim filozofiom, dobra droga do mądrości.
Nie uda mi się, nie przy mojej osobowości. Ale jestem ciekaw co z tego wyniknie, więc czytających tę notkę proszę o trzymanie kciuków.
...tak się zastanawiam - czy czerwone wino pasuje do Maga?