16-08-2012 13:17
Nie mieszać?
Odsłony: 12
Jako erpegowiec jestem w dość głupiej sytuacji. Właściwie, problem ten jest szeroki i dotyczy wielu sfer mojego życia, no ale ten blog traktuje głównie o sprawach okołofantastyczno-okołoerpegowych, a poza tym o szerszym zagadnieniu możnaby zapewne napisać powieść. Napiszę zatem o planszówkach, grach komputerowych i erpegach - różnych rzeczy, bo o "interdyscyplinarności" będzie notka jako taka.
Na czym polega moja głupia sytuacja? Na tym, że lubię różnorodność i rzadko skłaniam się ku ekstremom. Na przykład w erpegach. Nie jestem pewien, czy bawiłbym się bardzo dobrze w dlugiej kampanii w stylu mocno dungeon crawlowym. Mimo to widzę w takim sposobie rozgrywania gry spory potencjał zabawy. Jednak gdybym grał bardzo mocno w ten sposób, byłbym wkurzony ze względu na pretekstową fabułę. Z kolei w kampanii bardzo mocno nastawionej na fabułę z wyłączeniem elementu rywalizacji - miałbym w końcu wrażenie, że za mało to jest gra, a za bardzo takie tam pitolenie mniej lub bardziej zajmujących historyjek. I tak samo jest na różnych osiach. Zabawę w RPG czerpię z interakcji i odgrywania postaci (jakie by to odgrywanie nie było). Ale nie podoba mi się, gdy jest mało mechaniki i kostek. Uważam, że im więcej mechaniki, w granicach zdrowego rozsądku, tym robi się weselej - nie przestając lubić odgrywania. I tak dalej, i tak dalej.
Nie próbuję sugerować, że mało jest graczy mnie podobnych. Myślę, że nawet najbardziej ortodoksyjny DeDekowiec nie zawsze miałby ochotę na czysty, prosty dungeon crawl, w którym chodzi tylko o rozwalanie zoptymalizowaną postacią trudnych wyzwań. Jestem pewien, że nawet mocno "narracyjny" gracz ma, przynajmniej w niektórych przypadkach i przy niektórych graczach, ciepełko w serduszku gdy rzuci trafienie krytyczne. Ogólnie - sądzę, że statystyczny gracz RPGowy, jakich by nie miał preferencji, chce mieć jakiś zrównoważony miks różnych elementów erpegowania. U różnych osób te proporcje mogą bardzo mocno się różnić, ale fanatyków najbardziej wydestylowanej gry w jedną "stronę" jest pewnie mniej niż osób bardziej uśrednionych.
A jednak. Zauważyłem, przynajmniej na podstawie tych osób z którymi grałem, że jest jakaś różnica między podejściem moim a ludzi z którymi gram. Jedni bardziej lubią kostkać, inni udawać aktora. Ale zawsze mam wrażenie, że typowa osoba z którą miałem erpegowo do czynienia zdaje się uważać, że jedne elementy RPG przeszkadzają innym w funkcjonowaniu. Niektórzy gracze chcą odgrywać, inni rzucać. Fajnie. Ale mało spotykam osób, dla których najfajniejsza sesja to taka, która jest po brzegi wypełniona odgrywaniem. *i* rzucaniem i zabawą samą mechaniką. *i* próbą poradzenia sobie z wyzwaniami dawanymi przez MG. *i* rozwijaniem fabuły i świata. Nie widziałem Mistrza Gry ani graczy, którzy celowaliby aż tak mocno w taką "interdyscyplinarność", jaka mnie bawi. Może to subiektywne wrażenie - bo nawet nie umiem dokładnie nazwać o co mi chodzi - ale jest ono u mnie dość silne.
Idąc o krok dalej, by zilustrować tę samą kwestię - planszówki. Większość ludzi z którymi bawię się lub bawiłem w RPG lubi także gry planszowe. I dotyczy to także graczy niespecjalnie lubiących babrać się mechaniką. Gry w które grywamy często zawierają sporo kombinowania, usiłowań stworzenia solidnego builda, mniej lub bardziej złożone reguły i strategię. Ten sam gracz, który radzi sobie i chętnie gra w Race for the Galaxy albo Dominiona kręci nieco nosem na dużą ilość mechaniki na sesji. Wiem, że czasem fabuła przeszkadza kostkom i vice versa, że odgrywanie jest w danej chwili ważniejsze niż rzuty, albo że bohater jest ważniejszy niż fabuła, albo - ilość skoszonego ekspa jest bardziej istotna niż opis pejzażyka dawany przez MG. Ale ogólnie do RPG mam podejście "wszystko wszędzie". Nigdy nie miałem okazji zagrać w trzecią edycję WFRP, ale tam właśnie widzę coś takiego. Jest gra. Są karty. Są różnorakie kostki. Mamy wizualno-growo-zabawny, wciągający element *i* mamy epergowanie.
Planszówka w której gracze kombinują, dogadują się, może nawet nieco wczuwają w "role"? Są takie planszówki (np. Diplomacy), i pomysł uważam za świetny. Planszówka gdzie się odgrywa, prowadzi narrację, wczuwa? Może nie zawsze, ale tak - count me in.
Erpeg gdzie się mechanikuje, ma kolorowe mapki, pionki, łazi po planszy? Zdecydowanie tak.
Tymczasem znam sporo osób, które wolą podejście "albo-albo". Dlaczego? These are two great tastes that taste great together, że zacytuję amerykańską reklamę telewizyjną.
Dowcip w tym, że widziałem chyba dość spore spektrum podejść do RPG. Ale gdzie się nie obracam, miłości do wszystkiego na raz jakoś nie widzę. Czasem zastanawiam się, czy w ogóle jestem dziwakiem, bo np. z polityką mam podobnie. Doceniam i uważam za ważne ideały i lewicowe, i prawicowe - nawet jeśli czasem są sprzeczne, to dla mnie raczej uzupełniają się (za dużo czytałem o taoizmie...). Tymczasem ludzie podczas dyskusji o polityce zwykle raczej są albo wyraźnie z lewa, albo wyraźnie z prawa, albo mają i lewo, i prawo w dupie.
Ale dobra, nie o polityce, bo się zrobi flejm w komciach. Wróćmy do gier - chciałem tylko podkreślić że widzę taką ogólniejszą zalezność, wykraczającą poza RPGi czy planszówki. Wracając do meritum:
A nawet jeśli tutaj się po prostu mylę i mój problem w tym, że gram z nieodpowiednimi ludźmi (choć nie wydaje mi się, bo a) jak wspomniałem, grywałem z różnymi ludźmi, oraz b) jak czytam co mają do powiedzenia o erpegach ludzie np. mocniej nastawieni na stronę okołomechaniczno-wyzwaniową, to też widzę tę jakąś "jednostronność"), to jak wyjdziemy na szersze poletko, widzę podobną zasadę. Lubię strategie. Lubię erpegi. Chciałbym zobaczyć grę komputerową, która jest strategią *i* erpegiem.
Tymczasem najlepsze na co mogę liczyć, to strategie z "elementami RPG". Czyli strategie gdzie jednostki dostają level upy. To bardzo popularna hybryda w grach komputerowych. Można też w drugą stronę - RPG, gdzie mamy drużynę i jest jakiś tam element taktyczny. A gdzie strategia, gdzie jest też mocno zarysowana fabuła? Strategia z dialogami jak z, powiedzmy, Tormenta, ale jednak strategia? Czy taka gra nie może istnieć?
Zresztą strategia strategii nierówna. Nie musi od razu chodzić o zarządzanie imperium czy armią. A co z grami handlowo-ekonomicznymi? Gra w swojej istocie będąca erpegiem, ale zarazem będąca grą kupiecką? Bawiłbym się przy niej rewelacyjnie! Ale takich gier raczej za wiele nie ma.
Była taka oparta o bodajże setting AD&D gra komputerowa o nazwie "Birthright", czyli właśnie jednocześnie strategia zarządzania imperium i dungeon crawlowy RPG. Zrobiła klapę. Można argumentować, że zrobiła klapę bo była słaba, i true dat. Ale tego typu gier jest mało. W grach komputerowych elementy interdyscyplinarności widać raczej w pionierskich czasach. Pierwsza "Dune" była przygodówką oraz strategią. "Pirates!" i inne tego typu gry pirackie często miały elementy zręcznościówek, gier handlowych, taktycznych bitew morskich i nawet niektóre z nich miały fabułę. Jeśli dobrze pamiętam, były gry komputerowe oparte o figurkowego Warhammera które miały fabułę (choć raczej nie nazwałbym ich RPGami ani przygodówkami, bo fabuła była raczej pretekstowa). W grach MMO też widać pewne elementy tego podejścia (ale za mało). Przykładem jest chociażby EVE Online. Ale może mi odbiło, ale to naprawdę są bardzo nieliczne wyjątki od przytłaczającej reguły.
Dlaczego rzadko zdarza się gra, która jest więcej niż jedną "rzeczą" na raz? Można argumentować, że wykształciły się różne gatunki gier, różne nisze, i że rynek gier jest dość schematyczny. Można, że gracz chce grać w strzelankę, to gra w strzelankę. Można, że gra będąca więcej niż jednym gatunkiem na raz jest słaba i jako strategia, i jako bijatyka, i jako erpeg. A jednak jestem zaskoczony, bo na pewno poza mną są inni ludzie, którzy lubią różne gatunki gier i chcieliby zobaczyć ich ciekawe połączenie. Gra MMO typu beat'em up będąca zarazem RPGiem w stylu Ultimy Online? Gra stanowiąca kombinację FPSa i strategii? Czemu nie? Nie mogę być jedyną osobą, która czasem grywa w Civilization 5, a czasem w Team Fortress 2 (choć akurat tych dwóch gier raczej nie polecałbym łączyć...).
Wracając do erpegowego poletka - moja obecna kampania Maga ma być erpegiem, który jest zarazem... no, strategicznym wyzwaniem. Grand scheming strategy, od ekonomicznego przez polityczny po szpiegowski. Do tego na mechanice mało symulacjonistycznej, czyli FATE. Na razie gracze tego nie "kupują" i grają jakby to była jedna z moich poprzednich kampanii (Deadlands, zasadniczo action-adventure z fabułą o tyle, o ile pojawiają się wątki osobiste postaci). A to przecież tak oczywista droga w erpegach, gdzie często bohater staje się nie wiadomo jak potężny. Niby epicka postać w D&D powinna mieć własny zamek albo armię albo w ogóle sferę egzystencji, ale...
Jak zacięta płyta powtórzę jeszcze raz - może to moje osobiste doświadczenia i może po prostu nie trafiam na ludzi podobnych do mnie. Ale ja cholernie lubię mieszać, a ludzie nawet jak lubią różne rzeczy, to raczej zwykle z osobna. O co chodzi?
Na czym polega moja głupia sytuacja? Na tym, że lubię różnorodność i rzadko skłaniam się ku ekstremom. Na przykład w erpegach. Nie jestem pewien, czy bawiłbym się bardzo dobrze w dlugiej kampanii w stylu mocno dungeon crawlowym. Mimo to widzę w takim sposobie rozgrywania gry spory potencjał zabawy. Jednak gdybym grał bardzo mocno w ten sposób, byłbym wkurzony ze względu na pretekstową fabułę. Z kolei w kampanii bardzo mocno nastawionej na fabułę z wyłączeniem elementu rywalizacji - miałbym w końcu wrażenie, że za mało to jest gra, a za bardzo takie tam pitolenie mniej lub bardziej zajmujących historyjek. I tak samo jest na różnych osiach. Zabawę w RPG czerpię z interakcji i odgrywania postaci (jakie by to odgrywanie nie było). Ale nie podoba mi się, gdy jest mało mechaniki i kostek. Uważam, że im więcej mechaniki, w granicach zdrowego rozsądku, tym robi się weselej - nie przestając lubić odgrywania. I tak dalej, i tak dalej.
Nie próbuję sugerować, że mało jest graczy mnie podobnych. Myślę, że nawet najbardziej ortodoksyjny DeDekowiec nie zawsze miałby ochotę na czysty, prosty dungeon crawl, w którym chodzi tylko o rozwalanie zoptymalizowaną postacią trudnych wyzwań. Jestem pewien, że nawet mocno "narracyjny" gracz ma, przynajmniej w niektórych przypadkach i przy niektórych graczach, ciepełko w serduszku gdy rzuci trafienie krytyczne. Ogólnie - sądzę, że statystyczny gracz RPGowy, jakich by nie miał preferencji, chce mieć jakiś zrównoważony miks różnych elementów erpegowania. U różnych osób te proporcje mogą bardzo mocno się różnić, ale fanatyków najbardziej wydestylowanej gry w jedną "stronę" jest pewnie mniej niż osób bardziej uśrednionych.
A jednak. Zauważyłem, przynajmniej na podstawie tych osób z którymi grałem, że jest jakaś różnica między podejściem moim a ludzi z którymi gram. Jedni bardziej lubią kostkać, inni udawać aktora. Ale zawsze mam wrażenie, że typowa osoba z którą miałem erpegowo do czynienia zdaje się uważać, że jedne elementy RPG przeszkadzają innym w funkcjonowaniu. Niektórzy gracze chcą odgrywać, inni rzucać. Fajnie. Ale mało spotykam osób, dla których najfajniejsza sesja to taka, która jest po brzegi wypełniona odgrywaniem. *i* rzucaniem i zabawą samą mechaniką. *i* próbą poradzenia sobie z wyzwaniami dawanymi przez MG. *i* rozwijaniem fabuły i świata. Nie widziałem Mistrza Gry ani graczy, którzy celowaliby aż tak mocno w taką "interdyscyplinarność", jaka mnie bawi. Może to subiektywne wrażenie - bo nawet nie umiem dokładnie nazwać o co mi chodzi - ale jest ono u mnie dość silne.
Idąc o krok dalej, by zilustrować tę samą kwestię - planszówki. Większość ludzi z którymi bawię się lub bawiłem w RPG lubi także gry planszowe. I dotyczy to także graczy niespecjalnie lubiących babrać się mechaniką. Gry w które grywamy często zawierają sporo kombinowania, usiłowań stworzenia solidnego builda, mniej lub bardziej złożone reguły i strategię. Ten sam gracz, który radzi sobie i chętnie gra w Race for the Galaxy albo Dominiona kręci nieco nosem na dużą ilość mechaniki na sesji. Wiem, że czasem fabuła przeszkadza kostkom i vice versa, że odgrywanie jest w danej chwili ważniejsze niż rzuty, albo że bohater jest ważniejszy niż fabuła, albo - ilość skoszonego ekspa jest bardziej istotna niż opis pejzażyka dawany przez MG. Ale ogólnie do RPG mam podejście "wszystko wszędzie". Nigdy nie miałem okazji zagrać w trzecią edycję WFRP, ale tam właśnie widzę coś takiego. Jest gra. Są karty. Są różnorakie kostki. Mamy wizualno-growo-zabawny, wciągający element *i* mamy epergowanie.
Planszówka w której gracze kombinują, dogadują się, może nawet nieco wczuwają w "role"? Są takie planszówki (np. Diplomacy), i pomysł uważam za świetny. Planszówka gdzie się odgrywa, prowadzi narrację, wczuwa? Może nie zawsze, ale tak - count me in.
Erpeg gdzie się mechanikuje, ma kolorowe mapki, pionki, łazi po planszy? Zdecydowanie tak.
Tymczasem znam sporo osób, które wolą podejście "albo-albo". Dlaczego? These are two great tastes that taste great together, że zacytuję amerykańską reklamę telewizyjną.
Dowcip w tym, że widziałem chyba dość spore spektrum podejść do RPG. Ale gdzie się nie obracam, miłości do wszystkiego na raz jakoś nie widzę. Czasem zastanawiam się, czy w ogóle jestem dziwakiem, bo np. z polityką mam podobnie. Doceniam i uważam za ważne ideały i lewicowe, i prawicowe - nawet jeśli czasem są sprzeczne, to dla mnie raczej uzupełniają się (za dużo czytałem o taoizmie...). Tymczasem ludzie podczas dyskusji o polityce zwykle raczej są albo wyraźnie z lewa, albo wyraźnie z prawa, albo mają i lewo, i prawo w dupie.
Ale dobra, nie o polityce, bo się zrobi flejm w komciach. Wróćmy do gier - chciałem tylko podkreślić że widzę taką ogólniejszą zalezność, wykraczającą poza RPGi czy planszówki. Wracając do meritum:
A nawet jeśli tutaj się po prostu mylę i mój problem w tym, że gram z nieodpowiednimi ludźmi (choć nie wydaje mi się, bo a) jak wspomniałem, grywałem z różnymi ludźmi, oraz b) jak czytam co mają do powiedzenia o erpegach ludzie np. mocniej nastawieni na stronę okołomechaniczno-wyzwaniową, to też widzę tę jakąś "jednostronność"), to jak wyjdziemy na szersze poletko, widzę podobną zasadę. Lubię strategie. Lubię erpegi. Chciałbym zobaczyć grę komputerową, która jest strategią *i* erpegiem.
Tymczasem najlepsze na co mogę liczyć, to strategie z "elementami RPG". Czyli strategie gdzie jednostki dostają level upy. To bardzo popularna hybryda w grach komputerowych. Można też w drugą stronę - RPG, gdzie mamy drużynę i jest jakiś tam element taktyczny. A gdzie strategia, gdzie jest też mocno zarysowana fabuła? Strategia z dialogami jak z, powiedzmy, Tormenta, ale jednak strategia? Czy taka gra nie może istnieć?
Zresztą strategia strategii nierówna. Nie musi od razu chodzić o zarządzanie imperium czy armią. A co z grami handlowo-ekonomicznymi? Gra w swojej istocie będąca erpegiem, ale zarazem będąca grą kupiecką? Bawiłbym się przy niej rewelacyjnie! Ale takich gier raczej za wiele nie ma.
Była taka oparta o bodajże setting AD&D gra komputerowa o nazwie "Birthright", czyli właśnie jednocześnie strategia zarządzania imperium i dungeon crawlowy RPG. Zrobiła klapę. Można argumentować, że zrobiła klapę bo była słaba, i true dat. Ale tego typu gier jest mało. W grach komputerowych elementy interdyscyplinarności widać raczej w pionierskich czasach. Pierwsza "Dune" była przygodówką oraz strategią. "Pirates!" i inne tego typu gry pirackie często miały elementy zręcznościówek, gier handlowych, taktycznych bitew morskich i nawet niektóre z nich miały fabułę. Jeśli dobrze pamiętam, były gry komputerowe oparte o figurkowego Warhammera które miały fabułę (choć raczej nie nazwałbym ich RPGami ani przygodówkami, bo fabuła była raczej pretekstowa). W grach MMO też widać pewne elementy tego podejścia (ale za mało). Przykładem jest chociażby EVE Online. Ale może mi odbiło, ale to naprawdę są bardzo nieliczne wyjątki od przytłaczającej reguły.
Dlaczego rzadko zdarza się gra, która jest więcej niż jedną "rzeczą" na raz? Można argumentować, że wykształciły się różne gatunki gier, różne nisze, i że rynek gier jest dość schematyczny. Można, że gracz chce grać w strzelankę, to gra w strzelankę. Można, że gra będąca więcej niż jednym gatunkiem na raz jest słaba i jako strategia, i jako bijatyka, i jako erpeg. A jednak jestem zaskoczony, bo na pewno poza mną są inni ludzie, którzy lubią różne gatunki gier i chcieliby zobaczyć ich ciekawe połączenie. Gra MMO typu beat'em up będąca zarazem RPGiem w stylu Ultimy Online? Gra stanowiąca kombinację FPSa i strategii? Czemu nie? Nie mogę być jedyną osobą, która czasem grywa w Civilization 5, a czasem w Team Fortress 2 (choć akurat tych dwóch gier raczej nie polecałbym łączyć...).
Wracając do erpegowego poletka - moja obecna kampania Maga ma być erpegiem, który jest zarazem... no, strategicznym wyzwaniem. Grand scheming strategy, od ekonomicznego przez polityczny po szpiegowski. Do tego na mechanice mało symulacjonistycznej, czyli FATE. Na razie gracze tego nie "kupują" i grają jakby to była jedna z moich poprzednich kampanii (Deadlands, zasadniczo action-adventure z fabułą o tyle, o ile pojawiają się wątki osobiste postaci). A to przecież tak oczywista droga w erpegach, gdzie często bohater staje się nie wiadomo jak potężny. Niby epicka postać w D&D powinna mieć własny zamek albo armię albo w ogóle sferę egzystencji, ale...
Jak zacięta płyta powtórzę jeszcze raz - może to moje osobiste doświadczenia i może po prostu nie trafiam na ludzi podobnych do mnie. Ale ja cholernie lubię mieszać, a ludzie nawet jak lubią różne rzeczy, to raczej zwykle z osobna. O co chodzi?
19
Notka polecana przez: a53s2m, AdamWaskiewicz, Aesandill, Aure_Canis, bohomaz, Cubuk, DeathlyHallow, dzemeuksis, feanor785, Gotlib, KarolM, karolstefan, kbender, Krzemień, mr_mond, Nuriel, postapokaliptyk, von Mansfeld, Wlodi
Poleć innym tę notkę